Kamil Kordowski przez całą karierę reprezentuje barwy jednego – ukochanego klubu. Kamil od dziecka gra dla Regi Trzebiatów, z którą występuje aktualnie na poziomie ligi okręgowej. 3 maja minęło czternaście lat od jego debiutu w zespole seniorów. Dziś jest kapitanem i ikoną klubu.

 

14 lat minęło... jak jeden dzień, czy czujesz już upływający czas?

Myślę, że nie. Nie czuję tego upływu lat. Z ostatnich wyliczeń wynika, że zagrałem już około 400 meczów dla Regi, ale można powiedzieć, że w nogach tego nie czuję i jeśli zdrowie pozwoli, to chciałbym jeszcze kilka lat cieszyć kibiców swoją grą.

Pamiętasz ten moment debiutu? Swój pierwszy mecz w zespole seniorów?

Mecz ze Sławą Sławno? Pamiętam, choć trochę jak przez mgłę. Mi się wydaje, że ten debiut był chyba nawet wcześniej. Rozmawiałem ostatnio o tym z trenerem, bo tak się składa, że nasz obecny szkoleniowiec jest tym, który czternaście lat temu pozwolił mi zadebiutować w pierwszej drużynie. Debiutowałem chyba kolejkę wcześniej, wchodząc w doliczonym czasie gry meczu wyjazdowego z Cartusia Kartuzy. Jakoś bardziej pamiętam ten mecz, ale spotkanie ze Sławą Sławno również. Jest nawet anegdota związana z tym meczem, bo wtedy zmieniałem Grzegorza Jarmoszewicza, który obecnie także jest piłkarzem Regi. Minęło czternaście lat, a wszyscy znów spotkaliśmy się w tym samym miejscu. 

Wtedy debiutowałeś na poziomie trzeciej ligi, a Rega była bliska awansu na poziom centralny, więc pewnie myślałeś, że ta kariera zaprowadzi Cię jeszcze wyżej. Dziś jesteś w okręgówce. Powiedz, jak ocenisz ten czas? Czujesz spełnienie czy pewien niedosyt?

Ogólnie jestem zadowolony z tego, gdzie jestem i gdzie byłem. Nigdy nie zastanawiam się nad tym, czy mogło być lepiej czy gorzej. Życie się tak potoczyło, a ja jestem z tego zadowolony. Swoją grą zawsze wspomagałem zespół, a mieliśmy różne momenty. Kiedy drużyna się rozpadła, przeżyliśmy kilka spadków z rzędu. To był bardzo trudny moment. Rozmawiałem też o tym ostatnio z naszym kierownikiem – Darkiem Pałygą, który w klubie jest jeszcze dłużej niż ja. Kiedy w klubie nie było już tyle pieniędzy i zespół się rozpadł, to ciężar spadł na barki młodych, miejscowych zawodników, czego nie udało nam się do końca udźwignąć. Trzy lata z rzędu spadaliśmy i przegraliśmy jakieś 85 procent spotkań. Zdarzył się nawet sezon bez wygranej. Wierzyliśmy jednak, że nastanie nasz moment i szybko odbiliśmy się od dna robiąc kolejne dwa awanse aż do IV ligi.

Nie kusiło, żeby jednak spróbować sił w innym klubie? W wyższej lidze?

Ja jestem takim lokalnym patriotą. W innym klubie ciężko byłoby mi dawać tyle serca i zdrowia, ile zostawiam dla Regi.

I właśnie to czyni Cię wyjątkowym, bo żyjemy w czasach, kiedy piłką nożną rządzą pieniądze i to nie tylko na najwyższym poziomie, ale też tym lokalnym i transfery są na porządku dziennym. Ciebie z Trzebiatowa nic nie wyciągnęło.

Dla mnie osobiście pieniądze nie grają większej roli. Oczywiście dostajemy jakieś stypendia, bo jesteśmy dorosłymi ludźmi, mamy swoje rodziny i obowiązki, którym siłą rzeczy poświęcamy mniej czasu ze względu na treningi i mecze. Można powiedzieć, że te stypendia są taką rekompensatą, ale dla mnie nigdy aspekt finansowy nie odgrywał istotnej roli. Teraz też zgodziłem się na propozycję klubu, nie było żadnych negocjacji. Jeżeli miałbym grać w innym klubie za 200 złotych więcej, to ja nie widzę w tym sensu. Zdaję sobie sprawę, że są takie czasy i rzadko spotyka się ludzi oddanych jednemu klubowi. Jeśli coś idzie źle albo relacja z trenerem się nie układa, to po prostu odchodzą do innej drużyny. Ja też jestem charakternym człowiekiem i różne były w klubie “przeboje”, ale nawet jeśli nie do końca odpowiadała mi sytuacja w drużynie, to miłość do klubu przeważała. To było dla mnie najważniejsze, że dalej mogę dużo dać klubowi.

Teraz jesteś kapitanem, macie w zespole też kilku młodych zawodników. Myślisz, że jesteś w stanie przekazać im swoje doświadczenie?

Jest kilku bardzo fajnych chłopaków z bardzo dużymi możliwościami. Ważne, żeby włożyli jeszcze więcej pracy i zaangażowania. Ja na boisku jestem dosyć surowy, ale poza nim, czy na treningach, staram się dużo podpowiadać i wprowadzać luźną atmosferę, żeby dobrze czuli się w drużynie. To moje doświadczenie, czy też kilku innych zawodników, możemy im przekazać. Jest w naszej drużynie też Radek Janukiewicz, który grał przecież w ekstraklasie. Widać, że oni chcą się od nas uczyć.

Wspomniałeś o tym, że jesteś człowiekiem charakternym i surowym na boisku. Faktycznie poza boiskiem jesteś bardzo spokojnym facetem, ale gdy wejdziesz na plac gry, kompletnie się zmieniasz. Wtedy rządzą Tobą emocje i wola walki.

Można powiedzieć, że trochę się uspokoiłem i bardziej panuje nad emocjami. Jestem bardzo związany z tym klubem i mam taki charakter, że nie potrafię przegrywać. Przez to czasami udzielały mi się negatywne emocje, które dla niektórych mogły być trudne. Osoby, które mnie znają, wiedzą jaki jestem poza boiskiem. Nawet jeśli czasami przekroczę pewne granice na boisku, to potrafię później przeprosić. Teraz wiem, że jestem filarem tego zespołu i więcej się ode mnie oczekuje, więc staram się bardziej brać na siebie tą odpowiedzialność.

Kilkanaście lat w jednym klubie, około 400 występów, opaska kapitana. Ludzie zaczepiają Cię na mieście, żeby trochę porozmawiać. Czujesz już, że jesteś ikoną tego klubu, a może nawet żywą legendą?

Ja tak do tego nie podchodzę. Kiedyś też było wielu ludzi związanych z klubem, którzy napisali piękną historię. To na pewno jest bardzo miłe i widać, że dużo ludzi interesuje się naszymi wynikami i wspiera zespół. To bardzo cieszy, bo jestem stąd, choć bywały też trudne chwile, kiedy wyniki nie były zadowalające i człowiek nasłuchał się też mało przyjemnych komentarzy. To też musiałem wziąć na klatę i rozumiem ich frustrację.

Gdybyś miał wskazać taki najtrudniejszy moment w klubie, to właśnie ta seria trzech spadków z rzędu?

To był zdecydowanie ten najgorszy moment. Człowiek walczył ze sobą, bo w każdym meczu starał się dla klubu, a każda porażka zostawiała zadrę w sercu. Wtedy jednak nabrałem dużo pokory i było to bardzo pouczające przeżycie. Zawsze jest fajnie, kiedy się wygrywa, ale prawdziwą sztuką jest powstać z kolan w momencie kryzysu. W głowie zawsze była ta myśl, że przyjdzie czas, kiedy się odbudujemy i zaraz po kryzysie przyszedł czas zwycięstw i awansów. Jednym z bardziej pamiętnych momentów jest właśnie mecz w Mierzynie, gdzie zapewniliśmy sobie awans do IV ligi. To był z kolei ten najbardziej przyjemny czas. Dobrze wspominam też czas, kiedy wchodziłem do pierwszego zespołu, a w składzie było wielu doświadczonych zawodników jak Piotr Dubiela. Bardzo chciałem uczyć się od nich. Dla młodego chłopaka, to było duże przeżycie. Z perspektywy czasu, Rega jest dla mnie drugą rodziną.

Na pewno nie myślisz jeszcze o zakończeniu kariery, ale wspomniałeś, że będziesz chciał zostać w klubie po rezygnacji z gry. W jakiej roli byś siebie widział?

Kilka lat temu pracowałem z grupami młodzieżowymi, ale brakowało czasu i wolałem się skupić jeszcze na grze w piłkę. Gdy już zakończę granie, to na pewno będę chciał wrócić do trenerki, żeby przekazać swoje doświadczenie kolejnemu pokoleniu. Na pewno chcę być w klubie, ale nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Jeśli zdrowie pozwoli, chcę jak najdłużej grać w piłkę.

 

Rozmawiał Łukasz Czerwiński

 

 

Seniorzy

Juniorzy

Trampkarze

Młodzicy

Kobiety

Partnerzy ZZPN

Kipsta logo blue 11

tymbark

zp

logo ptu grey

jako

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.

Ok