Aluszyk3

Ponad dwieście meczów w roli sędziego głównego na szczeblu centralnym, od drugiej ligi po ekstraklasę. Pochodzący z Barlinka sędzia Artur Aluszyk zakończył karierę, ale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Jakie są Twoje pierwsze odczucia po tym, jak ta bogata kariera już oficjalnie dobiegła końca?

W życiu sędziego są dwie emerytury. Ta zawodowa mam nadzieję jeszcze przede mną, a ta sędziowska nadeszła już teraz. Szczerze mówiąc, od dłuższego czasu się do tego przygotowywałem. Wiedziałem, że limit wieku jest nieubłagalny i czeka mnie koniec boiskowej przygody. Moja głowa od jakiegoś już czasu zaczęła kierować się w stronę sędziego VAR, którym jestem i w tym zakresie mam jeszcze perspektywę nawet siedmiu lat pracy, gdyż limit wieku jest wyższy. Także dla mnie i sędziów, którzy zdobyli uprawnienia VAR, boiskowe doświadczenie można przekuć w kolejne satysfakcjonujące zajęcie, które poniekąd łagodzi rozbrat z boiskiem.

Czyli jeszcze nie emerytura, tylko przejście z pracy w terenie za biurko.

Jak najbardziej. Chcę pracować jako sędzia VAR, a u nas w okręgu jako obserwator młodszych kolegów. Dzięki temu cały czas będę funkcjonował przy piłce, bo nie ma co ukrywać, jest to moja pasja.

Ponad 200 spotkań jako sędzia główny na szczeblu centralnym, od ekstraklasy po drugą ligę. Czujesz się spełniony jako sędzia, czy pozostał pewien niedosyt?

Zależy jak na to spojrzeć, szklanka jest do połowy pełna albo w połowie pusta. Patrząc na przebieg mojej przygody, to może tych meczów w ekstraklasie mogłoby być więcej, ale na to się składa szereg różnych uwarunkowań. W czasie, w którym ja funkcjonowałem, sędziowali głównie sędziowie zawodowi, a z grupy Top Amator bardzo rzadko ktoś dostawał szansę. Przez trzy czy cztery sezony dostawałem pojedyncze spotkania w ekstraklasie. W tym czasie mięliśmy takie cykliczne spotkania w Spale. Raz w miesiącu na dwa dni zjeżdżali się wszyscy zawodowcy i wąska grupa tzw. sędziów z grupy Top amator. Ja tam zawsze byłem, więc przez kilka lat obcowałem z najlepszymi sędziami i instruktorami w Polsce. Wspólne analizy, warsztaty, to ogromne doświadczenie, którego nikt mi nie odbierze. Doceniam to, bo bardzo trudno jest dojść do chociażby jednego meczu na poziomie ekstraklasy jako ten najważniejszy sędzia. W najlepszym dla mnie okresie takiego zaszczytu dostąpiło może 18 sędziów, a od 2018 roku do dzisiaj na szybko oceniając myślę, że mogło być nie więcej niż 35. Na około 8000 wszystkich sędziów, mam prawo chyba stwierdzić, że był to jednak sukces. Przenosząc to z kolei na nasz macierzysty ZZPN nie wiem czy w całej historii było chociażby 8 sędziów, którzy poprowadzili mecz jako sędziowie główni na poziomie ekstraklasy, a przecież nie mogę też nie doceniać tego, że w pierwszej lidze poprowadziłem ponad 100 spotkań. Ogólnie jako sędzia na szczeblu centralnym byłem 16 lat, nie potrafię powiedzieć, czy ktoś był od nas dłużej. Reasumując, nie mogę i nie chcę narzekać.

Trudno jest dostać się na ligowy szczyt, więc gdyby teraz młody sędzia zapytał, co mam zrobić, żeby tam dotrzeć? Co byś doradził?

Trzeba mieć w sobie dużo determinacji, bo dochodząc do wymarzonego meczu w ekstraklasie, po drodze każdego nachodzą wątpliwości i momenty zwątpienia. Przydarzy się gorszy mecz, niska ocena, kontuzja i nagle ta „kariera” nieco wyhamowuje. Też miałem takie momenty zawahania i wiem, że wielu moich kolegów również przez to przeszło. Oczywiście potrzebne są też merytoryczne predyspozycje i pasja. Dobrze, jeśli ktoś wcześniej grał w piłkę, bo ma lepsze czucie i pewne podejmowane decyzje przychodzą mu naturalnie. Ważne jest też, żeby prócz grania, pochłaniać mecze jako widz. Moim zdaniem wtedy wiele podstawowych boiskowych ocen procesuje się na poziomie podświadomości, automatycznie, a w konsekwencji daje to przewagę. To tzw. coś, przychodzi po prostu łatwiej. Dużo umiejętności przychodzi z doświadczeniem i to nie tylko tym boiskowym, ale też życiowym.

A jak radzić sobie z tymi trudniejszymi momentami, o których wspomniałeś?

Trzeba mieć w sobie pasję i fun, żeby właśnie te trudniejsze chwile nie doprowadziły do rezygnacji z walki o postawione sobie cele. Na stadionach jest mnóstwo kibiców, funkcjonują media społecznościowe, w obecnych czasach już nawet w klasie okręgowej sędzia staje się osobą publiczną i jest narażony na różnego rodzaju hejt i krytykę. Trzeba potrafić się z tego wyłączyć, a także umiejętnie przeanalizować swoje decyzje, bo czasami krytyka nie wynika z realnego błędu, tylko braku znajomości przepisów ze strony krytykujących. Jeśli już popełniło się błąd, to też potrzebna jest dokładna analiza, dlaczego do niego doszło. Może coś wydarzyło się przed meczem? Może w trakcie meczu głowa była zajęta czymś innym? Może niewłaściwie się przygotowałem? Młodym sędziom potrzeba też więcej pracowitości i cierpliwości. Nie wystarczy dobra kondycja i znajomość przepisów, to tylko niezbędny fundament. To jest proces, w którym sędzia uczy się reagować na stres, podlega ciągłej ocenie, zaczyna prowadzić coraz istotniejsze spotkania i aby sobie z tym radzić, należy mieć świadomość, że jest to ciąg zdarzeń, w którym się dojrzewa i wymaga przysłowiowej krwi.

Tych meczów były setki, ale gdybyś miał wskazać jeden najważniejszy i jeden najtrudniejszy, to które byś wybrał?

Najważniejszy na pewno debiut w ekstraklasie. To był moment satysfakcji, na który ciężko pracowałem. A najtrudniejszy? Szczerze mówiąc mam w sobie takie wewnętrzne zadowolenie, że nie miałem głośnych wpadek. Oczywiście nie mówię, że sędziowałem bezbłędnie, ale jeżeli popełniałem błąd, to był on zazwyczaj nieistotny w kontekście zdobywanych punktów przez drużyny. Do głowy przychodzi mi mecz z 2012 roku, Arka Gdynia – Olimpia Grudziądz. To był chyba mój pierwszy mecz z pełną oprawą telewizyjną. Nie ukarałem zawodnika z Grudziądza czerwoną kartką za atak ramieniem w twarz. Dla mnie to była zwykła nierozwaga jakich wiele, tylko po pokazaniu kartki okazało się, że temu uderzonemu leci krew. Powtórki telewizyjne rozwiały już wszelkie wątpliwości, w kontekście popełnionego błędu w ocenie. W samej końcówce drużynie gości przyznałem powtórzenie rzutu wolnego, z którego wpadła jedyna bramka meczu. Po wszystkim zrobił się szum medialny i rzeczywiście po tych zawodach moja przygoda trochę wyhamowała. Nagle pierwszy w pełni telewizyjny mecz mógł być zarazem tym ostatnim. Przez ponad rok nie dostałem już takiej szansy i wszystko wskazywało na to, że zostałem skreślony. Odpowiedz sobie na pytanie, czy takie konsekwencje mogą spotkać zawodnika? Dlatego wracam do punktu wyjścia, jak trudna jest to praca i ile wymaga determinacji, motywacji i wiary, a zarazem jaki trzeba przejść proces mentalny, żeby pewne trudności przezwyciężyć i dojrzeć, by rozumieć mecz i odpowiednio nim zarządzać.

Koniec sędziowskiej przygody musiał być jednak miłym momentem, bo w swoim regionie, na stadionie Pogoni w Szczecinie i jeszcze w zespole Szymona Marciniaka.

Trochę sam tak sobie wybrałem. Wiedziałem, że ten koniec jest nieunikniony, więc spojrzałem na terminarz i stwierdziłem, że spotkanie Pogoni z Jagiellonią jest świetną okazją na zamknięcie tego rozdziału. Porozmawiałem z przewodniczącym Tomaszem Mikulskim i zaproponowałem mu takie zakończenie, jako sędzia techniczny w Szczecinie. Świetnie się złożyło, że akurat mecz prowadził aktualnie najbardziej utytułowany sędzia na świecie Szymon Marciniak, w asyście kolegów, z którymi poprowadziłem swoje mecze na poziomie ekstraklasy. Na trybunach pojawili się moi bliscy, pamiątkowe patery wręczali mi obecny wiceprezes PZPN i prezes ZZPN – Maciej Mateńko i z ramienia Kolegium Sędziów, też jedna z ikon wśród byłych sędziów asystentów - Konrad Sapela, więc wszystko cudownie się ułożyło.

Aluszyk 2

Szymon Marciniak i sędzia techniczny z zachodniopomorskiego w ostatnim czasie ma szczególny wydźwięk. Ty w tej roli kończyłeś przygodę sędziowską, a Karol Arys jako techniczny debiutował w Lidze Mistrzów. Wielu powie, że taki sędzia techniczny, to nie ma dużego znaczenia, ale to przecież bardzo ważna rola, która na pewno nie polega tylko na używaniu tablicy świetlnej.

Jako sędzia techniczny przepracowałem pewnie też ponad sto meczów i na przestrzeni lat ta rola cały czas rośnie. Kiedyś moja córka Julia też się śmiała, że jadę na mecz podnosić tablicę, a w pandemii był przecież moment, że nawet tablicy się nie podnosiło. Dzisiaj szereg decyzji podejmowanych przez sędziego na boisku pochodzi od sędziego technicznego, który ma inny ogląd na niektóre sytuacje ze względu na swoje położenie. Czasami jedno błahe zdarzenie przy ławkach rezerwowych i błędna decyzja sędziego może odmienić obraz meczu, więc sędzia techniczny ma duże znaczenie w zespole i często swoimi podpowiedziami, o których przecież nie wiedzą kibice, może zneutralizować boiskową temperaturę lub wręcz ją znacząco podnieść.

Kolegium Sędziów ZZPN rozpoczęło nabór na kolejnych kurs sędziowski. To nie jest łatwy zawód, więc czym byś zachęcił tych młodych chłopaków, żeby jednak rozpoczęli swoją przygodę?

Wiedziałem, że jako piłkarz nigdy nie wyjdę na mecz ekstraklasy. Ba! Pewnie nie wyszedłbym nigdy na szczeblu centralnym, a jako sędzia tego dokonałem. Jeżeli więc ktoś czuje jak ja, chciałby stać się uczestnikiem meczu, to ma już pierwszy punkt zaczepienia. Ponadto mogę dać gwarancję, że dla wielu może stać się to doświadczeniem, które daje dużo satysfakcji i poczucia odpowiedzialności bez względu na jakim pułapie skończą. Tutaj każdy ma swoją Ligę Mistrzów i na każdym poziomie można czerpać z tego radość i fascynację. Zupełnie przyziemnie sędziowanie uczy radzić sobie ze stresem, zachować pewien dystans do ocen, przezwyciężać trudności, rozwija umiejętności interpersonalne, umożliwia poznanie wielu ciekawych ludzi i miejsc. Trzeba dać sobie czas, na połknięcie bakcyla. Pamiętam, że ze swojego pierwszego meczu wracałem okrężną drogą, gdyż chcieli pobić nas kibice, zdarzały się bijatyki na trybunach czy poważne kontuzje, więc zwłaszcza na początku można czuć, że się w tym nie odnajdziesz, ale z biegiem czasu sędziowanie wciąga i pochłania. Dajcie sobie szansę, bo sędziowanie może okazać się przygodą życia.

Rozmawiał Łukasz Czerwiński

Zdjęcia Przemysław Skiba

Seniorzy

Juniorzy

Trampkarze

Młodzicy

Kobiety

Partnerzy ZZPN

tymbark

zp

logo ptu grey

jako

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.

Ok